Orla Perć: Zawrat, Świnica

Trasa ta miała sie stać wyzwaniem dla mnie gdyż jak każdy trochę zorientowany w tatrzańskich szlakach wie że Orla Perć jest tym szlakiem który należy do najtrudniejszych w Tatrach. Napisałem miała bo niestety doznałem tu pierwszej porażki od czasu kiedy wędruję po górach.

  • Zawrat – 2158 m.n.p.m.
  • Świnica – 2308 m.n.p.m.

Wedrówkę trzeba rozpocząć dość wcześnie rano aby przed zmierzchem zdązyć wrócić – wyruszyłem ok 8.40. Do Kuźnic (czyli na początek szlaku) dotarłem ok 9.00 i stamtąd niebieskim na Przełęcz Między Kopami. Z przełęczy kierowałem się cały czas niebieskim aż do schroniska Murowaniec. W schronisku usłyszałem pierwsze niepokojące wieści od innych turystów że wejście na Zawrat jest niemożliwe. Oczywiście w moim odczuciu te wieści dotyczyły jedynie tych, którzy nie mają w sobie dość determinacji i być może wytrzymalości fizycznej. Po śniadaniu zjedzonym w schronisku ruszyłem dalej niebieskim w kierunku Czarnego Stawu, droga jest przyjemna okolica piękna a pogoda była napradę sprzyjająca. Po mniej wiecej 20 min jesteśmy nad Czarnym Stawem widoki naprawde śliczne (zerknijcie do galerii) ale czas naglił. Plecak na plecy i dalej wzdłuż Czarnego Stawu w kierunku na Zawrat… i tu po pewnym czasie mniej więcej na wysokości Zmarzłego Stawu (ok 1760 m.n.p.m) zaczęły się kłopoty.

Problem polegał na cieniutkiej warstewce lodu, która zalegała na szlaku wręcz na każdym jego centymetrze. Brakowało podparcia dla rąk (mimo że rękawiczki miałem założone) aby móc iść wyżej, wszędzie jak na lodowisku. Buty ślizgały się niebezpiecznie grożąc bolesnym upadkiem i stłuczeniem kolana czy też jakimś innym nieprzyjemnym wypadkiem. Jakimś cudem udało mi się dotrzeć do wysokości zawratowego żlebu ale tu jakby możliwości moje się wyczerpały. Oczywiście, tak jak napisałem wcześniej podejmując ryzyko skręcenia nogi, że o poważniejszej kontuzji nie wspomnę można było próbować iść dalej. Przyznam że kilku śmiałków taką próbę podejmowało jednak prawie wszyscy zawracali. Narastała we mnie rozpacz, że oto góry zagrodziły mi dalszą drogę i tu każą zawrócić, na pocieszenie pozostał fakt że to nie moja słabość kazała mi się stamtąd wycofać. Stałem tam ok pół godziny patrząc na nieporadne próby kilku zatwardziałych „łazików” próbujących sobie tylko znanymi sposobami wspinać sie wyżej ze świadomością że ja już kroku dalej nie zrobię. Cóż trzeba było zawrócić…tą samą trasą do Schroniska a dalej zmieniając szlak na żółty przez Dolinę Jaworzynki do Kuźnic… Zobacz szlak

Na mapie czerwonymi strzałkami zaznaczyłem trasę jaką chciałem pokonać a czarnymi tą jaką udało mi się przebyć, niebieska chorągiewka to miejsce do którego dotarłem najdalej. Oczywiście w przyszyłm roku jeśli tylko nie będzie innych przeszkód podejmę kolejną próbę i mam nadzieje że tym razem nie będę zmuszony do odwrotu…nie ukrywam że w tym sensie z utęsknieniem wyczekuję kolejnej jesieni, którą przywitam własnie na tym szlaku (27.09.2013r.)

/trasa zrobiona: 27.09.2013 r./

Zawrat, Świnica – drugie podejście

Dzień 25 września 2014 r. miał być dniem zdobycia najwyższego szczytu w moich dotychczasowych wędrówkach po górach. Muszę przyznać, że przed wyjściem na szlak wiedziałem już, że w górach spadł śnieg, zresztą było to widać z Zakopanego gdzie delikatnie przyprószone szczyty majaczyły na horyzoncie. Niezależnie od tego byłem dobrej myśli, że tym razem uda mi się szlak „zaliczyć”. Tak jak w poprzednim roku droga do „Murowańca” była miła i przyjemna zwłaszcza że jesienne słoneczko ładnie przygrzewało i można było zdjąć kurtkę i maszerować w samej koszuli. Niestety po małym posiłku przy schronisku nadciągnęły chmury i piękne widoki się skończyły. Droga nad Czarny Staw Gąsienicowy nie nastręczała żadnych problemów choć pojawiające sie tu i ówdzie zalegające na szlaku „łaty śniegu” nie wróżyły dobrze.

Nad Zmarzły Staw dotarłem ok. 12.40 tu już drogę utrudniał zalegający mokry śnieg, pod którym na szczeście nie bylo lodu. Droga na Zawrat była dość dużym wyzwaniem bo poza stromym podejściem śnieg znacznie utrudniał i spowalniał marsz powodując, że stopy nie znajdując oparcia ześlizgiwały się w dół lub nieoczekiwanie można było po kolana się zapaść. Idąc „Zawratowym żlebem” pod koniec wędrówki trzeba sie wykazać dość dużymi umiejętnościami wspinaczkowymi…aby pokonać wąską szczelinę w drodze na sam szczyt. Na przełęcz dotarłem ok. godz 14.00, nie muszę dodawać że radośc i duma mnie rozpierała, choć jak sie okazało wiele trudnych chwil było jeszcze przede mną

Po ok 20 min z Zawratu ruszyłem w kierunku Świnicy, droga ta jest jednym z najtruniejszych i niebezpiecznych szlaków w Tatrach. Muszę powiedzieć, że jeśli się uważa na drodze trzyma łańcuchów (jak spódnicy mamy) to nic złego nam się stać nie powinno. Szlak jest ciekawy a wspinaczka na łańcuchach czy wchodzenie po stopniach mi się podobało. Nieraz trzeba było stanąć i zastanowić się jak pokonać jakiś odcinek szukając wzrokiem podparcia dla nóg i przewidzieć gdzie się postawi kolejny krok. Koniec końców o godz 15.50 najwyższy szczyt Orlej Perci był zdobyty..huraaaa!!! ( i to w dość trudnych warunkach pogodowych co tylko daje większą satysfakcję z jego zdobycia)…. Zobacz szlak

Po krótkiej radości i zrobieniu paru fotek nastąpiła konsternacja, gdyż zgodnie z mapą jaką miałem „czerwony szlak”, którym wszedłem powinien iść ze szczytu dalej a tu niespodzianka jedyna droga wiodła tym samym podejściem jakim wszedłem.(Na szczycie widnieje czerwone kółeczko oznaczające początek szlaku co jeszcze bardziej mnie zdziwiło i wprowadziło w nielada kłopot). Prawie półgodzinne poszukiwania szlaku oczywiście spełzły na niczym…myśl że będę musiał wracać z powrotem na Zawrat była nie do zaakceptowania, nie miałbym szans wrócić przed zmrokiem nawet do schroniska. Wtedy dopiero góry ulitowaly się nade mną, wiatr rozwiał chmury odsłaniając widok na szlak w kierunku Kasprowego Wierchu. Wiedziałem juz że musiałem minąć rozwidlenie czerwonego szlaku przed wejściem na Świnicę. Schodząc już w dół zauważyłem że szlak początkowo prowadził tym samym podejściem aby potem skręcić w kierunku przełączy świnickiej i dalej Kasprowego Wierchu

Przyznam szczerze, że był to najtrudniejszy moment w czasie wszystkich moich górskich wędrówek, zwątpienie zaczęło sie wkradać do mojej głowy czy uda mi sie bezpiecznie wrócić a wtedy łatwo o nieostrożny krok i nieszczęście gotowe. Spokój wrócił gdy doszedłem do przełęczy Świnickiej(dodam że na szlaku nie było wtedy nikogo). W związku z późną już porą, gdzie dnia zostało na niecałe dwie godziny zrezygnowałem z planowanego powrotu zielonym szlakiem przez Liliowe do „Murowańca” i załapałem sie na ostatnią kolejkę w dół z Kasprowego o 18.30.

/trasa zrobiona: 25.09.2014 r./

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top